poniedziałek, lipca 30

Rozdział 1

" Albo oni, albo ja "

        Był wieczór, a ja szłam tak dobrze znana mi ulicą. Co jakiś czas zerkałam nerwowo na boki obawiając się ujrzenia znajomej twarzy. Nie byłam tu w celach towarzyskich, nikt nie mógł mnie rozpoznać.
   Płaszcz łopotał na wietrze, a włosy niesfornie latały na wszystkie strony buntując się za każdym razem gdy chciałam szczelniej nakryć je kapturem.
  Muszę je w końcu ściąć- pomyślałam zirytowana po raz kolejny przegrywając z nimi walkę.




     Stanęłam w cieniu, obserwując z bezpiecznej odległości twarze spieszących się przechodniów. Interesowali mnie łysi mężczyźni o muskularnej budowie. Zawsze gdy takiego znajdowałam, szłam za nim dokładnie obserwując każdy ruch. Kiedy znajdowaliśmy się w mniej zaludnionym miejscu napadałam na niego z zaskoczenia by następnie wykręcić mu prawą rękę i sprawdzić czy nie ma na niej przypadkiem charakterystycznego, czarnego tatuażu w kształcie sierpa księżyca o ostro zakończonych krawędziach. Gdy na jego szczęście nie znajdowałam nic takiego, wymazywałam nieznajomemu pamięć patrząc głęboko w oczy i puszczałam wolno. Jednak gdy mój wzrok dostrzegał znajomy znak, byłam zmuszona go zabić, zazwyczaj wybierałam szybką śmierć.




***


   Zamknęłam ze zrezygnowaniem drzwi i ruszyłam w stronę schodów, byłam wykończona i jedyne czego w tej chwili pragnęłam to wygodnego łóżka.
   Jednak musiałam chwilę zaczekać bo zatrzymał mnie znajomy głos:
- Carmen! Poczekaj! -zawołała za mną Sam. 
- Hm? Jestem zmęczona, czy nie możemy tego przełożyć na później? - zapytałam z widoczna prośbą w oczach, ale Sam była bezwzględna:
- Chciałam cie tylko zapytać jak poszedł patrol.
- Nie znalazłam nikogo, chyba zaczęli się przed nami chować, i nie ukrywam, że mnie to  martwi. 
- Na pewno nas rozgryźli, teraz to my powinniśmy uważać. - w jej głosie słychać było smutek i nie dziwiłam jej się,  teraz mogliśmy tylko oczekiwać na atak z ich strony, a nikt nie mógł przewidzieć jak on może się zakończyć.
- Zgadzam się, ale czy mogłabym iść już odpocząć?
- Jeszcze jedno.... - westchnęłam zrezygnowana, ale ta ignorując mnie kontynuowała:
- Nestorka prosiła abyś pojawiła się na dzisiejszej kolacji......, Ash wrócił, a ty nie miałaś jeszcze okazji go poznać.
- Przyjdę, a teraz pozwolisz, że ... - wskazałam głową swój pokój w niemym błaganiu.
- Pewnie, dobranoc. - posłała mi buziaka i ruszyła w stronę salonu.
    Uśmiechnęłam się, dziękując w duchu, że potrafiłam się z nią zaprzyjaźnić.
Już pierwszego dnia w tym miejscu gdy ją poznałam, wiedziałam, że to nie będzie zwykła znajomość. Jej długie, rude włosy i urocze piegi, w pierwszej chwili przywiodły mi na myśl Anię z Zielonego Wzgórza i dużo się nie pomyliłam, bo oprócz tego, że Sam była starsza od tytułowej bohaterki miały to samo podejście do życia.

   Po dotarciu do pokoju, rzuciłam się na łóżko, które zaskrzypiało w proteście. Rozejrzałam się dookoła i z całym przekonaniem stwierdziłam, że kocham to miejsce.
 Mój pokój był duży, pomalowany na ciepłe pastelowe kolory, do środka wpadało dużo słonecznego światła przez dwa ogromne okna, zajmujące całą ścianę na przeciwko wejścia. Obok drzwi znajdowała się niewielka, biała szafa, a przeciwlegle do niej, przylegając do ściany stało moje dwuosobowe łóżko. U jego nóg  znajdowała się wielka, dębowa skrzynia, w której przechowywałam pamiątki z dawnego życia. Po lewej stronie łoża było wejście do mojej własnej łazienki. Na przeciwko tego wszystkiego, stała sofa relaksacyjna, z mahoniowym stoliczkiem po prawej stronie. Nad nią wisiało ogromne zdjęcie, oprawione w ramkę, na którym pozowałam w otoczeniu dawnych przyjaciół.
          Tęskniłam za nimi. minęły już dwa miesiące od kiedy odeszłam, u nich rozpoczął się rok szkolny. Za kolejne kilka miesięcy zaczną o mnie zapominać, i to mnie cholernie bolało, bo wiedziałam, że ja ich nigdy nie zapomnę. 
    Jeszcze raz przyjrzałam się naszym uśmiechniętym twarzom. Do oczu zaczęły napływać łzy. Pamiętam dokładnie kiedy zostało zrobione to zdjęcie.


Spędzaliśmy wspólnie wakacje. Dostaliśmy się do dobrych liceów, każdy cieszył się szczęściem drugiej osoby. Siedzieliśmy przy ognisku smarząc  kiełbaski i opowiadając straszne historie. 
Pamiętam jak Kler i Nick udawali, że się zgubili, a ja wraz z Tamarą i Niną szukaliśmy ich, błądząc po ciemnym lesie. W końcu wszyscy się zgubiliśmy naprawdę, wystraszeni po kilku godzinach trafiliśmy do naszego domku, pamiętam jak strach w jednej chwili zamienił się w niepohamowaną radość. Wtedy pośród upiornego lasu, obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy się trzymać razem i , że powtórzymy to w przyszłym roku.

Jednak dwa dni później było mi dane zginąć.




6 komentarzy:

  1. Bardzo miło przeczytać tak ciekawą historie . P.Dominiko moja ocena tego jest 11/10 bardzo mi się podobało i mam nadzieję , że będzie takich więcej opowiadań ; )

    Wiktoria K.

    OdpowiedzUsuń
  2. To było świetne Miśka <3 .czekam na rozdział 2 ' ten dłuższy ' hehehee ;D
    Anka N. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. jesteś brutalna ale blog będzie bisty . xd <3

    PS. mózgu, zgadnij kto . ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie tajemniczo i mrocznie. Cieszę się, że mnie do siebie zaprosiłaś, po zdecydowanie dodaję do polecanych i będę czytać dalej :)
    Będziesz informować? http://spojrz-w-oczy-tygrysowi.blogspot.com
    Z góry dziękiiii. :3
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przyjemnością, ale cieszyłabym sie gdybys ty także powiadamiała mnie o swoich nowych rozdziałach, bo Twoja historia zdecydowanie przypadła mi do gustu ^^

      I dziękuje za miłe słowa :3

      Usuń
  5. Ej .. Ale gdzie pierwszy 2 i 3 rozdział ?; ?

    OdpowiedzUsuń